Nic na to nie poradzę! Uwielbiam kolor różowy 🙂 Dla mnie to uosobienie samych pozytywów: dobrej energii, optymizmu, pomyślności i szczęścia! A dawno temu różowe futerko było takim nieosiągalnym szczytem szczęścia, o którym długo marzyłam.
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych sztuczne, różowe futerka kupowało się na Bazarze Różyckiego lub w Rembertowie. Owo niezwykle modne wtedy wdzianko, noszone z czarnymi butami nazywanymi „saszkami”, stanowiło synonim szyku i elegancji 🙂 Pamiętam, że bardzo zazdrościłam moim starszym koleżankom – tym z 7 i 8 klasy – posiadania tego wystrzałowego stroju!
Jak się okazuje na wszystko przychodzi czas. A czas mojego różowego futerka – po prawie 30 latach! – właśnie nastał! Jest takie jak być powinno: bardzo różowe, bardzo puchate, bardzo piękne i …. bardzo ciepłe. Zastawione z moją ukochaną i nieśmiertelną klasyką: czyli z czarnymi cygaretkami i białą koszulą prezentuje się fantastycznie. A co najważniejsze rozwiewa nudę naszej szarej, zimowej i jednakowo ubranej ulicy!
Mam na sobie:
Różowe, sztuczne futro: Sweet Revenge
Czarne spodnie: Esprit
Koszula: GAP
Buty: Bagatt
Torba: Bagstory
Zdjęcia: Paulina J. by Iphone 6s